Świetnie zaczął rok
30. mistrzostwa kraju miały godną oprawę. Były transmitowane w telewizji. Zwycięzca zgarnął 10 tys. zł. Baranowskiemu najwięcej krwi napsuł w ćwierćfinale Paweł Rogoza. Zacięty mecz zakończył się wynikiem 4:3. - Wydaje mi się, że to był najlepszy mecz całego turnieju - przyznaje 24-latek, który lubuje się w grze taktycznej. Pod tym względem w kluczowych meczach - w tym w finałowym - umiejętnie gospodarował całym wachlarzem zagrań. - Konrad Juszczyszyn jest wybitnym zawodnikiem jeśli chodzi o bilard, jednak w snookerze miałem przewagę. Korzystałem z tego bardzo często - zaznacza M. Baranowski. Oprócz zdobycia mistrzostwa kraju był też autorem najwyższego turniejowego brejka - 135 punktów.
Zielonogórzanin po raz trzeci wygrał mistrzostwo w kategorii open, ale na skompletowanie hat-tricka przyszło mu czekać cztery lata. Baranowski świetnie wywiązał się tym samym z roli faworyta imprezy, jaką mu przypisywano. - Wcześniej wygrałem trzy z czterech turniejów Polskiej Ligi Snookera TOP 16. Czułem się mocny - podkreśla.
Zielona Góra snookerem stoi, to fakt. Po brązowy medal w Lublinie sięgnął inny zielonogórzanin - Antoni Kowalski, który w półfinale musiał uznać wyższość późniejszego wicemistrza K. Juszczyszyna. Na ćwierćfinale zmagania zakończył Marcin Nitschke, który w zielonogórskim pojedynku przegrał z A. Kowalskim 3:4.
W kwietniu odbędą się mistrzostwa Europy, w marcu w ktarskiej Dosze będą rozgrywane mistrzostwa świata. - Pierwotnie miały być w styczniu, ale zostały przesunięte o dwa miesiące. Nie wiem czy w nich wystąpię, ale chciałbym - podkreśla M. Baranowski. W planie jest też czerwcowy wyjazd do stolicy Albanii, Tirany, na drużynowe mistrzostwa Starego Kontynentu oraz mistrzostwa na tzw. sześciu czerwonych, czyli odmianie snookera.
mk - ŁZ