Szczęście było tak blisko...
Faworytem tego meczu był dwukrotny zdobywca pucharu. Gdynianie - po spadku z ekstraklasy - nie potrafili w poprzednim sezonie do niej wrócić, ale w tym mają nadzieję na awans, zajmując aktualnie czwarte miejsce w pierwszej lidze. Wprawdzie nowy trener - były reprezentant Polski Ryszard Tarasiewicz - wystawił na mecz z Lechią rezerwowy skład, ale to ciągle w starciu z trzecioligowcem była bardzo silna jedenastka, złożona z zawodowych piłkarzy.
Zielonogórzanie nie wystraszyli się utytułowanego i wyżej stojącego od nich klubu. Walczyli z wielką determinacją, wyższość techniczną rywali nadrabiając ambicją. Do przerwy mecz był bardzo wyrównany. W drugiej połowie stroną przeważającą była Lechia, Arka zdawała się czekać na to, co zrobi rywal, licząc na jedną, jedyną okazję, która da jej awans. Zielonogórzanie grali szybko, z polotem, skrzydłami, często strzelając. Prezentowali to, czego czasem kibice nie mogli się doczekać w trzeciej lidze. Tysięczna widownia (tylu osób nie było na stadionie w Zielonej Górze od kilku ładnych lat) raz za razem oklaskiwała udane zagrania gospodarzy. Dodajmy, że Lechia wypracowała sobie znakomite okazje, z których powinna paść przynajmniej jedna bramka. W 64. min Bartosz Konieczny pięknie zagrał do Mykyty Łodody. Ukrainiec wpadł w pole karne, strzelił, ale obronił bramkarz Arki - Kacper Krzepisz. Podobnie było po strzale Artura Małeckiego w 70. i Przemysława Mycana w 80. i 88. min. Mecz mógł ,,zamknąć” Łoboda w 90 min. Nie udało się. Kiedy wydawało się, że czeka nas dogrywka, w czwartej, ostatniej doliczonej minucie, do zbyt krótko wybitej piłki dopadł Jerzy Tomal i ,,strzałem życia” - w samo okienko - zdobył gola. Futbol, choć piękny, nie jest sprawiedliwy!
Trener Andrzej Sawicki był bardzo rozczarowany wynikiem, natomiast chwalił swoich podopiecznych za grę i walkę. Ma też nadzieję, że jego podopieczni przekonają się, iż można grać inaczej, lepiej, choćby tak jak z Arką i przełożą tę postawę na mecze trzecioligowe.
Taka gra jak we wtorek (może z trochę lepszą skutecznością) będzie zielonogórzanom potrzebna już w sobotę, bo czekają ich kolejne lubuskie derby. Tym razem podejmą Carinę Gubin. Dobra postawa beniaminka jest jedną z niespodzianek tej rundy. Gubinianie grają fajny, ofensywny futbol, potrafią się podnieść po stracie bramki i szybko odrobić stratę. Prowadzą otwartą grę i będą bardzo trudni do pokonania. Wprawdzie przegrali dwa ostatnie mecze, ale mają już 20 punktów (o trzy więcej od Lechii) i nie zamierzają na tym poprzestać. Jeśli zielonogórzanie zagrają tak jak z Arką, to czeka nas bardzo ciekawy pojedynek. Mecz w sobotę już na „dołku” z nową trybuną. Początek o 14.30.
af-łz