To była bardzo słaba jesień
Po porażce z Karkonoszami Jelenia Góra 1:2, czyli ostatnim meczu rundy jesiennej, Lechia w pierwszym spotkaniu wiosny - zagranym awansem w ubiegłą sobotę ze Stalą Brzeg - miała szansę, by zacząć pauzę w rozgrywkach w lepszych nastrojach. Do przerwy wydawało się, że tak się stanie. Zielonogórzanie prowadzili po bramce Przemysława Mycana. Niestety, po przerwie drużyna ,,została w szatni”. Grała wręcz tragicznie, a na to co wyrabiała obrona, spuśćmy zasłonę milczenia. W efekcie rywal strzelił dwa gole i zwyciężył.
W sumie tej jesieni (doliczając mecz ze Stalą) Lechia w 18 meczach zdobyła 18 punktów, strzeliła 19 goli, straciła 25. Wygrała pięciokrotnie, trzy razy zremisowała i aż dziesięciokrotnie przegrała.
W czasie przerwy letniej zielonogórzanie nie zanotowali jakichś wyraźnych wzmocnień. Można było jednak liczyć, że mający za sobą kilka sezonów w trzeciej lidze, doświadczeni już zawodnicy spokojnie uplasują się w środku tabeli. Mieli słaby początek, ale potem Lechia punktowała w pięciu kolejnych meczach, odnosząc w nich trzy zwycięstwa. Usadowiła się nawet po ośmiu spotkaniach w górnej połówce tabeli. Wydawało się, że zostanie tam do końca jesieni, zresztą na więcej nikt nie liczył.
Niestety, w kolejnych pojedynkach było już gorzej, a w samej końcówce bardzo źle. Zielonogórzanie w 10 meczach wygrali zaledwie dwa razy na własnym boisku, zremisowali u siebie w derbach z Cariną Gubin, pozostałe mecze przegrali. Najgorsze, że ze spotkania na spotkanie wyglądali coraz gorzej. W ostatnich dwóch podejmowali zespoły sklasyfikowane niżej. Martwi oddanie słabym rywalom punktów u siebie, ale jeszcze bardziej styl, a właściwie jego brak. Zespół wyglądał tragicznie. Wolna gra, dramatyczna słabość w obronie, schematyczność, brak akcji oskrzydlających, strzałów z dystansu i dołująca nieskuteczność. Wszystko to pozostawiło fatalne wrażenie. Wydawało się, że szczególnie w ostatnich meczach solidny trzecioligowy poziom prezentują tylko bramkarz Wojciech Fabisiak i napastnik Przemysław Mycan. Reszta albo stoi w miejscu, albo się cofnęła. Co się z tym zespołem stało?
Podsumowując jesień, trzeba wspomnieć o Pucharze Polski. Za awans do 1/16 i pechową porażkę, po bardzo dobrym meczu z pierwszoligową Arką Gdynia, Lechii należą się brawa. Trener Andrzej Sawicki po tym spotkaniu powiedział, że ma nadzieję iż jego piłkarze potrafią to, co pokazali z zespołem grającym o dwie klasy wyżej, przełożyć na mecze w trzeciej lidze. Tak się, niestety, nie stało.
Lechia ma tylko pięć punktów przewagi nad strefą spadkową i wiosną czeka ją ciężka walka o utrzymanie. Pierwszy mecz w 2022 roku zaplanowano na 12 marca.
Andrzej Sawicki, trener Lechii Zielona Góra:
- W ostatnim meczu zagrały dwa zespoły, będące w podobnej sytuacji i nerwowość było widać. Pierwsza połowa bardzo dobra, zabrakło nam większego procentu skuteczności. W drugiej połowie szybko znowu straciliśmy bramkę i powietrze zeszło. Zespół, który nie punktuje, nie ma już takiej pewności siebie. Nie widziałem, żeby w ostatnim meczu zawodnicy byli fizycznie zmęczeni. Przeciwko Stali to raczej był problem mentalny, szczególnie po stracie bramki. Ocena jesieni? Jaka może być? Była fajna przygoda w Pucharze Polski, ale w lidze zdobyliśmy sporo punktów mniej niż zakładaliśmy. Ostatni nasz mecz w tym roku to już pierwszy mecz rundy wiosennej. W naszych ligowych poczynaniach było słabo. Nie ma się co czarować. Rezultat na koniec jest słaby.
af- ŁZ