Zielonogórski Klub Speedrowerowy ma 25 lat
Speedrower w Polsce pojawił się w pierwszej połowie lat 90’, ale na rowerach znacznie wcześniej ścigano się niemal na każdym większym osiedlu w Zielonej Górze. Drużyna, która zaczęła rywalizować z innymi ośrodkami w kraju pojawiła się w mieście w drugiej połowie ostatniego dziesięciolecia poprzedniego wieku. To Zielonogórski Klub Speedrowerowy, który w tym roku obchodzi swoje 25-lecie istnienia.
– Nie wiadomo, kiedy to zleciało – mówi Krzysztof Zakrzewski, prezes i trener, będący w klubie od początku. Dziś ZKS ma swój tor przy ul. Wyszyńskiego tuż przy Szkole Podstawowej nr 2. Wcześniej przez lata speedrowerowcy ścigali się przy ul. Wrocławskiej. Niejednokrotnie mecz na rowerach poprzedzał rywalizację żużlowców.
Napisać, że speedrower to przedsionek żużla, to gigantyczne nadużycie, ale swoich sił w wyścigach na rowerach próbował… Patryk Dudek. – W 2005 roku startował w Lubuskiej Lidze Speedrowera – wspomina K. Zakrzewski, który za ambasadorkę dyscypliny sportu w kraju uznaje Anitę Włodarczyk. Trzykrotna mistrzyni olimpijska nim zaczęła rzucać młotem ścigała się na rowerach w rodzinnym Rawiczu.
Dziś dziewcząt chętnych do ścigania nie brakuje też w Zielonej Górze. – Przez 20 lat nie mieliśmy żadnej dziewczyny. Dziś nasze zawodniczki zdobywają medale mistrzostw kraju, co kiedyś było absolutnie nie do pomyślenia. Zainteresowanie w ogóle jest ogromne. Jeżdżą już 6-latkowie – cieszy się K. Zakrzewski.
Na jubileusz ZKS postanowił po kilku latach wrócić do ligowego ścigania. Zespół w kategorii żaków, czyli zawodników do 12 lat pojedzie w gronie najlepszych w ekstralidze, zaś ekipa seniorska będzie ścigać się w I lidze.
– Pierwsza drużyna trenuje pod okiem Artura Kurdyka (jednego z zawodników – dop. mk), a my trenujemy w szkolnej sali gimnastycznej tuż przy naszym torze oraz w siłowni. Zajęcia odbywają się trzy razy w tygodniu – dodaje działacz. Do drużyny seniorów na zasadzie wypożyczenia z innych klubów dołączyli ci, którzy ścigali się w pierwszych latach klubu, m.in. Paweł Kokot czy Artur Bujnowski. Historia w pewnym sensie zatoczy koło.
Co się marzy jubilatowi? Szatnia jest, brakuje jeszcze świetlicy, o którą skutecznie powalczono w jednej z edycji Budżetu Obywatelskiego. – Pozwoliłaby ona nam na całoroczne funkcjonowanie – kończy K. Zakrzewski.
mk-łz