Kiedyś w mieście paliliśmy też węglem brunatnym - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 481 (1070)
- Czyżniewski! Tylko natychmiast zaznacz, że do niedawna w Polsce obowiązywał zakaz palenia tym surowcem, bo jest bardzo uciążliwy dla środowiska - w mojej żonie natychmiast odezwała się żyłka pedagogiczna. Nauczycielka zawsze kogoś musi wychowywać. Nawet męża w domu. Jednak 29 września br. sejm przyjął poprawkę o czasowym zawieszeniu zakazu sprzedaży węgla brunatnego. To pomysł na złagodzenie skutków braku węgla kamiennego. Walka ze smogiem odeszła na dalszy plan. My jednak zajmijmy się tym, co było kiedyś.
Ze zbiorów Sławomira Ronowicza. Zielonogórska kopalnia Carl działała w latach 1901-1909
Mamy wegiel!
Wróćmy do grudnia 1960 r. Na składzie przy ul. Lisiej nie było nadwyżki węgla kamiennego, który sprzedawano na przydziały. Nie każdemu wyznaczony limit wystarczał. Można było skorzystać z pomocy znajomych kolejarzy, którzy mogli odstąpić część swojego deputatu węglowego. Można też było kupić węgiel brunatny.
- Węgiel brunatny też grzeje - pisała „Gazeta Zielonogórska” w wydaniu z 2 grudnia 1960 r. równocześnie informując, że ten opał można kupić bez zbędnych formalności. Wystarczy udać się na plac przy ul. Lisiej i zapłacić. Można kupować bez ograniczeń. - Cena jest bardzo korzystna - pisała „GZ”.
Trzy dni później wrócono do tematu. - 250-63=187. Opłaca się kupować węgiel brunatny - brzmiał tytuł artykułu. Składnica dysponowała 240 tonami tego opału, a jej kierownik Czesław Olejniczak mocno zachwalał zalety paliwa. - Prawie taką samą ilością węgla brunatnego (przy minimalnym dodatku węgla kamiennego) można ogrzać mieszkanie równie dobrze jak identyczną ilością węgla kamiennego - przekonywał kierownik Olejniczak.
Ten optymizm mnie zachwyca. Jak pisałem w poprzednim odcinku Spacerownika, do moich domowych obowiązków należało palenie w piecach i utrzymania ciepła w domu. Jako najmłodsza latorośl najszybciej wracałem do domu ze szkoły i chcąc nie chcąc zostałem mistrzem domowego paleniska. Kęsy węgla brunatnego były najgorszym opałem. Ognia nie było dużo, za to popiołu co niemiara. Jednak od czasu do czasu go kupowaliśmy.
Fot. Bronisław Bugiel. Kopalnia w Sieniawie w 1983 r. Część urobku transportowano w podwieszanych wagonikach.
Kopalnia Babina
Wtedy nie zastanawiałem się skąd trafiał do Zielonej Góry. Przed wojną byliśmy miastem górników węglowych (teraz mamy nafciarzy), po 1945 r. zaprzestano wydobycia. Jednak do dzisiaj na niektórych domach (np. przy ul. Jedności) przetrwały młotki górnicze - symbol tej profesji.
W latach 50. XX wieku największym górniczym zagłębiem były okolice Żar i Łęknicy. Tam funkcjonował Kombinat Węglowy „Przyjaźń Narodów”, który eksploatował poniemieckie wyrobiska. Zarówno metodą drążonych szybów, jak i metodą odkrywkową. W jego skład wchodziły kopalnia Maria, Henryk i Babina. Na łamach „Gazety Zielonogórskiej” co rusz występowali robotnicy lub towarzysze z tych kopalń. W ilości ideologicznych publikacji, na przykład na temat współzawodnictwa pracy i zobowiązań partyjnych, dotrzymywali kroku takim zielonogórskim gigantom jak Zastal, Polska Wełna i Zgrzeblarki.
Dzisiaj zalane wyrobiska po tamtych kopalniach tworzą urokliwe jeziorka, a wiodąca wokół nich geościeżka z tablicami informacyjnymi i wieżą widokową jest jedną z atrakcji południa województwa. O historii miejsca przypominają górnicze wagoniki ustawione przy jednym z wejść na ścieżkę. Warto się tam wybrać.
Fot. Tomasz Czyżniewski. Sieniawa obecnie. Przed siedzibą firmy ustawione są wagoniki i lokomotywa dawniej obsługujące kopalnię.
Wagoniki z Sieniawy
Podobne wagoniki możemy zobaczyć w Sieniawie koło Łagowa. Pierwsze tony węgla wykopano tam w 1873 r. Kopalnia należała do junkierskiej rodziny von Bockelbergów. Przed 1939 r. kopano tam okresowo do 80 tys. ton węgla rocznie. Zniszczona w 1945 r. ponownie wydobycie rozpoczęła w 1950 r. jako KBW Sieniawa. Była wówczas jedyną podziemną kopalnią węgla brunatnego w Polsce.
Jej likwidacje rozpoczęto w 1997 r. Zakończono ją w 2002 r. Kopalnię przejęła prywatna firma, która funkcjonuje do dzisiaj. Węgiel sprzedaje bezpośrednio z odkrywki. Można też tam kupić wielkie głazy służące do ozdoby ogrodów, parków lub placów.
Może to węglem z Sieniawy paliłem w domu przy ul. Wesołej?
Tomasz Czyżniewski
Codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz