Komar miał być królem polskich dróg i… był! - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 431 (1019)
- Czyżniewski! Szczególnie nie znam się na motoryzacji, ale na pierwszy rzut oka widać, że na tych zdjęciach pokazujesz fiata 126p czyli „malucha”. O co ci chodzi z tym „komarem”? To był motorower! - moja żona obróciła się na pięcie i poszła do kuchni, zapewne sprawdzić czystość patelni. Jak w takich warunkach mam jej odpowiedzieć na zadane pytanie?
Oczywiście, że na zdjęciach jest fiat 126p. Ta historia rozpoczęła się pół wieku temu, a dokładnie 1 listopada 1972 r. Wtedy w Turynie po raz pierwszy zaprezentowano publicznie małolitrażowego fiata 126p. To ten pojazd na włoskiej licencji miał zmotoryzować nasz kraj. Polacy mogli go oglądać dziewięć dni później podczas wystawy pod Pałacem Kultury i Nauki. I się zaczęło! Fiaciki ruszyły w Polskę. W Zielonej Górze pojawiły się 22 stycznia 1973 r. Dwa egzemplarze! Jeden wystawiono w kinie Wenus, drugi ruszył w trasę po województwie, gdzie prezentowano go w kolejnych miejscowościach. Wcześniej jednak autka zawitały do zielonogórskich fabryk: Zgrzeblarek i Polskiej Wełny.
- Kiedy ja byłem oglądać, z całą pewnością w kinie stały dwa „maluchy”. Zachwytom nie było końca - wspomina na Facebooku Mirosław Grad.
- Też tam byłem obejrzeć to cudo, a po paru latach takiego miałem. Pamiętam, że byłem częstym gościem w warsztacie, bo wiecznie było coś - dodaje Jerzy Staniszewski.
W oficjalnej reklamówce, puszczanej w TVP, rozpędzony „maluch” najeżdżał od tyłu na wielkiego citroëna, przelatywał mu po dachu, zjeżdżał po masce i... gnał dalej. Widowiskowe. Obiekt marzeń milionów! Miało się takiego, jeden z ostatnich na tzw. włoskich częściach... - opowiada Krzysztof R. Rutkowski.
- Ja jeszcze w 2000 r. jeździłem identycznym, czerwonym, z 1977 r., ale z silnikiem „bambino”, być może był to egzemplarz z tych przedpłat, a może z importu - dodaje Mariusz Penczyński.
Prezentowane w kinie Wenus i fabrykach dwa egzemplarze były reklamą na kółkach, rozpoczynających się 5 lutego przedpłat na ten samochodzik. Ich produkcja w Fabryce Samochodów Małolitrażowych w Tychach miała się rozpocząć dopiero za pół roku.
Chętni mieli niespełna półtora miesiąca na założenie w PKO odpowiedniej książeczki i wpłacenie pieniędzy. Kto wpłacił 63,7 tys. zł (samochód miał kosztować 69 tys. zł) z terminem odbioru w 1977 r., mógł wziąć udział w losowaniu książeczek i ewentualnie otrzymać samochód wcześniej. Na ten cel przeznaczono 25 tys. fiacików - zakładano, że tyle będzie dostępnych w latach 1974-76. Później roczna wydajność fabryk w Tychach i Bielsku-Białej miała wzrosnąć do 150 tys. egzemplarzy. Planowano, że na przedpłaty zostanie sprzedanych 408 tys. samochodów.
Zaprezentowany w kinie Wenus model oglądało dziennie tysiąc osób. Tymczasem załoga Zgrzeblarek (czyli późniejszego Falubazu) zażądała od PKO, by samochód reklamowy dostarczono na dziedziniec fabryki w dniu wolnym od pracy. I tak się stało - robotnicy mogli oglądać fiata 126p w niedzielę. Mieli sporo czasu na dyskusje. Kilka dni wcześniej autko trafiło do Polskiej Wełny. Tam prezentowano je między pierwszą a drugą zmianą. Jedni zostali w pracy dłużej, drudzy przyszli do niej szybciej.
- Tak więc jeszcze w tym dziesięcioleciu drogi naszego kraju zapełnią się „komarami” - bo w ten sposób ludzie ochrzcili już mały, popularny samochód - pisał reporter „Gazety Zielonogórskiej” w wydaniu weekendowym z 3 lutego 1973r. Jego tekst okrasiło kilka zdjęć samochodu.
To niesamowite - „malucha” nazywano „komarem”? Dobrze, że ta owadzia nazwa się nie przyjęła.
- Co by nie mówić o „maluchu” to ten samochodzik zmotoryzował Polskę. Dał wolność podróżowania. Znam takich co do Grecji nim jechali i to z bagażnikiem na dachu. Ciasne, ale własne. Gdyby był modyfikowany, podobnie jak polonez, do dzisiaj miałby swoich klientów - podsumowuje Jerzy Misztela.
Tomasz Czyżniewski
Codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz