Krzysztof Donabidowicz - fotograf zielonogórzan - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 486 (1075)
Też robiłem sobie u niego zdjęcia. Zaliczał się do tej nielicznej grupy fotografów, która „od zawsze” robiła zdjęcia. I był jednym z ostatnich, który zakład zamknął. W mieście przetrwała tylko rodzinna firma Stawskich.
Przyjechał w 1945 r.
- Ojciec przyjechał do Zielonej Góry w 1945 r. Fachu uczył się przed wojną w Czerniowcach za Lwowem. Początkowo pracował jako fotoreporter w gazecie. W 1947 r. postanowił pójść na swoje i otworzył zakład fotograficzny - opowiadał Mirosław Donabidowicz, proboszcz parafii pw. św. Urbana, najmłodszy syn. Rozmawialiśmy trzy lata temu tuż przed uroczystością odsłonięcia Bachusika Fotografusa - figurki przedstawiającej fotografa. Było również starsze rodzeństwo: Maria i Andrzej.
Rzeźba jest zamontowana na budynku nr 32, tuż przy wejściu do dawnego zakładu. K. Donabidowicz fotograficzną karierę zaczynał w innym miejscu. - To było kilkadziesiąt metrów dalej, w stronę ul. Bohaterów Westerplatte. Później przeniósł się na Kupiecką 32 - pokazywali synowie.
Aresztowany i skazany
Fotograf swój zakład prowadził przez 60 lat. Przeszedł na emeryturę mając 88 lat. Miał roczną przerwę, kiedy odsiadywał w więzieniu wyrok. Został aresztowany i skazany podczas Wydarzeń Zielonogórskich w 1960 r. Był jednym z bohaterów mojego tekstu w „Gazecie Lubuskiej” z 2007 r. o tych wydarzeniach.
30 maja 1960 r. doszło do największych w dziejach Zielonej Góry walk ulicznych. Poszło o dzisiejszy budynek filharmonii przy pl. Powstańców Wielkopolskich, który przed wojną należał do parafii ewangelickiej, a od 1945 r. był użytkowany przez katolików. Komuniści postanowili odebrać budynek parafii, mimo petycji protestacyjnej zielonogórzan.
Doszło do rozruchów. Milicja chcąc rozproszyć tłum użyła pałek i gazów łzawiących. Parafianie bronili się, rzucając kamieniami. Walki trwały do wieczora a posiłki ZOMO ściągnięto z Gorzowa i Poznania. Pod zarzutem udziału w zajściach chuligańskich zatrzymano 333 osoby. Wiele z nich skazano.
Nic się nie zgadzało
Historia pierwsza.
- Rzucał pan kamieniami?
Zdzisław Matelski: - Jak cholera! Zamknęli mnie na rok.
Historia druga.
- Rzucał pan kamieniami?
Krzysztof Donabidowicz: - Skądże. Tylko patrzyłem, co się dzieje. Zamknęli mnie na rok.
Władza ludowa, przerażona skalą rozruchów, karała kogo popadnie. W ten sposób chciała zastraszyć zielonogórzan.
- Miałem zakład fotograficzny przy ul. Kupieckiej, jakieś 100 metrów od miejsca, gdzie dzisiaj pracuję. Zamknąłem firmę i poszedłem zobaczyć, co się dzieje. Na chwilę, bo szybko ruszyłem do mieszkania przy ul. Reja, by sprawdzić, co się dzieje z dziećmi. Wyglądało to jak rewolucja - opowiadał. K. Donabidowicz. - Doniósł na mnie milicjant. Jego żona, która u mnie robiła retusze, nawet o tym nie wiedziała. Na szczęście bronił mnie adwokat wojskowy. Bo ja walczyłem w 5. dywizji II Armii. Spod Warszawy dotarłem aż do Elby. Obsługiwałem rusznicę przeciwpancerną. Tak. Według donosów brałem udział w rozruchach w kilku miejscach na raz. Raz byłem organizatorem zajść pod kościołem. Innym razem byłem na Krakusa. Mój wojskowy adwokat wykazał, że nic się nie zgadza.
Fot. Tomasz Czyżniewski. 30 maja 2010 r. - 50. rocznica Wydarzeń Zielonogórskich. Krzysztof Donabidowicz przy pamiątkowym obelisku.
Rok więzienia
Donabidowiczowi nawet zarzucano, że współpracował z CIA i robił dla nich zdjęcia (wiadomo, fotograf). Zdjęć nie było, kamieniami nie rzucał, jednak został skazany na rok więzienia. Trafił do zakładu karnego w Bydgoszczy.
- Tam również robiłem zdjęcia. Współwięźniom. A rodzina nie miała z czego żyć. - Żona wybłagała, żebym dostawał przepustki. Dla fotografa najważniejszy jest okres pierwszych komunii. Wtedy wypuścili mnie z więzienia, robiłem zdjęcia, odbitki i sprzedawałem. Mieliśmy z czego żyć. Komunie się skończyły, ja wróciłem do więzienia - opowiadał.
Wyszedł na wolność, wrócił do zawodu i zakładu na Kupieckiej, który w zastępstwie prowadziła jego ukochana żona Adela. Ona również została upamiętniona na rzeźbie przed dawnym zakładem - pan Krzysztof (ten z brązu) trzyma w ręce portret małżonki.
Lata robienia zdjęć
Wielu zielonogórzan pamięta pana Krzysztofa stojącego w drzwiach zakładu. Wielu obsłużył.
- Bardzo znana postać, często można było spotkać pana Krzysztofa spacerującego ulicą Kupiecką - napisała na Facebooku Bogumiła Matejczuk.
- To był sympatyczny człowiek. Mam zdjęcia, które robił, gdy szłam do pierwszej komunii oraz w Boże Ciało, gdy sypałam kwiaty. Był to rok 1957 - dodała Anna Nowak.
- Nasze ślubne zdjęcia widniały w gablocie przez 15 lat. Wspomniałam o tym p. Krzysztofowi, gdy przypadkiem spotkaliśmy się w kawiarni Niger. Uśmiechnął się zadowolony - napisała Bożena Kowalczyk.
Irena Jankowska też była w tym zakładzie: - Kiedy mi zrobił zdjęcia, byłam młoda. Poszłam z koleżanką, która robiła sobie fotki, a mnie posadził i zrobił mi zdjęcia jako prezent. Mam je do dzisiaj - bardzo ładne.
Uroczystości pogrzebowe rozpoczną się we wtorek, 17 stycznia 2023 r. mszą świętą o 11.30 w kościele pw. Św.Urbana I. Po mszy nastąpi przejazd do kościoła w Chynowie, skąd o 13.15 wyruszy kondukt do grobowca rodzinnego.
Tomasz Czyżniewski
Codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz