Pociąg, który wjechał w środek wesela - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 400
- Czyżniewski! Panna młoda w lokomotywie na chodzie? Przecież byłaby cała czarna. Tylko facet może coś takiego wymyślić - moja żona tak zainteresowała się organizacją wesela, że na bok odłożyła patelnię. Nie wiem, umytą czy też brudną.
-To Zielona Góra? Środkiem ulicy biegną tory kolejowe. Gdzie to jest? - moja żona kontynuowała temat.
Drodzy Czytelnicy, wiecie gdzie w Zielonej Górze jest ulica, której środkiem biegły kiedyś tory kolejowe?
- To ulica Kraszewskiego. Na zdjęciach widać wesele moich rodziców - Piotra i Urszuli. To było 20 kwietnia 1974 r. - odpowiada Marcin Żutkowski. - Oczywiście rodzice nie jechali lokomotywą. Pociąg chyba nawet bardzo nie zakłócił imprezy. To był wówczas normalny widok na naszej ulicy.
Z archiwum domowego. Część gości jest już na miejscu. Z terenu Polskiej Wełny wyjeżdża pociąg.
Kraszewskiego to uliczka na tyłach galerii Focus Mall, nieopodal dawnego Zefamu. To tutaj po wojnie osiedlił się Emilian Żutkowski z rodziną. Wcześniej w Czerniowcach (dzisiaj miasto w południowo-zachodniej części Ukrainy) prowadził warsztat samochodowy.
- Można powiedzieć, że w naszej rodzinie od ponad 100 lat są mechanicy zajmujący się pojazdami. Pradziadek był kołodziejem, dziadek z ojcem prowadzili warsztat - m.in. w Zielonej Górze przy ul. Strzeleckiej, teraz ja się tym zajmuję - wspomina M. Żutkowski. - Dziadek udzielał się m.in. w Polskim Związku Motorowym, współpracował z klubem żużlowym. Tu na zdjęciu widać jego białego opla.
Jednak rodzice pana Marcina pojechali do ślubu fiatem 125p szwagra pana młodego. Wszystko było dokładnie zaplanowane. Goście weselni szybko wrócili na Kraszewskiego, a młodzi podążyli za nimi. Wesele miało się odbyć w domu pod nr 15.
-Na parterze mieszkali dziadkowie, na piętrze moi rodzice, ja i siostra Anna. Oczywiście my urodziliśmy się później. Wesele znamy z opowieści - śmieje się M. Żutkowski. - Zorganizowano je na parterze. To było spore mieszkanie. Trzy pokoje, kuchnia, łazienka. Między pokojami były takie wielkie drzwi.
Z archiwum domowego. Skład oddala się w kierunku Zefamu. Wszyscy wypatrują nowożeńców.
Z zachowanych zdjęć wynika, że bawiło się tutaj ok. 50 osób. Ciasno. Dlatego przed dom, wprost na ulicę wyniesiono krzesła, tworząc niewielką trybunę gotową do zrobienia pamiątkowego zdjęcia. Obok stała orkiestra. Z uroczystości powstał również film kręcony dwoma kamerami na filmy 8 mm szerokości. Zachował się do dzisiaj i został zdigitalizowany.
Gdy wszystko było już gotowe na przyjazd młodej pary, otworzyły się bramy pobliskiej Polskiej Wełny i na ulicę wtoczył się pociąg wożący zaopatrzenie do potężnej fabryki. Lokomotywa ciągnąca wagony przejechała koło weselników i wkrótce zniknęła gdzieś za Zefamem.
- Pociągi jeździły kilka razy dziennie. Dom lekko drżał. Ja wychowałem się już przy lokomotywach spalinowych - opowiada pan Marcin. - Nie były takie uciążliwe. Mama opowiadała mi, że jak jeździły parowozy, to trzeba było zamykać okna, bo w domu szybko robiło się czarno.
Parowóz podymił, pohałasował i pojechał dalej. Wesele można było kontynuować. Goście i młodzi usadowili się do pamiątkowego zdjęcia i później ruszyli do zabawy.
Po latach Żutkowscy dom sprzedali. Teraz mieszka w nim ktoś inny. Pociągi nie jeżdżą tu już od dawna, bo bocznica do zlikwidowanej fabryki nie była potrzebna. Fabrykę przebudowano na galerię handlową i dzisiaj zamiast bocznicy jest tutaj wjazd na tyły Focus Mall, odgrodzony szlabanem. Tory rozebrano. Zamiast bruku ulicę pokrywa asfalt. Tylko archiwalne zdjęcia przypominają, że jeździły tędy pociągi.
Z archiwum domowego. Para młoda przyjechała dużym fiatem od strony ul. Sienkiewicza
150 ZDJĘĆ NA 150-LECIE
150 lat temu do niemieckiego Grünberga po raz pierwszy przyjechał pociąg. 1 października 1871 r. uruchomiono regularne połączenie z Głogowa do Czerwieńska. Świat stanął otworem.
- Właśnie 1 października chcemy zorganizować rocznicowe uroczystości, jednym z elementów będzie wystawa „150 zdjęć na 150-lecie”, która będzie prezentowana w plenerze - mówi Mieczysław Bonisławski, szef Muzeum Kolei Szprotawskiej. - Apeluję do zielonogórzan: przejrzyjcie domowe archiwa i albumy, może macie ciekawe „kolejowe” zdjęcia. Na 150 fotografiach chcemy pokazać codzienne życie zielonogórzan w cieniu kolejowej Zielonej Góry. Chcemy zebrać i pokazać takie właśnie chwile z ostatnich 65 lat.
KONTAKT
Organizatorem akcji jest Muzeum Kolei Szprotawskiej
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
tel. 607 625 979
Żeby zeskanować zdjęcia, można skontaktować się z Muzeum, które zdigitalizuje fotografie i oryginały zwróci właścicielom.
Z archiwum domowego. Pamiątkowe zdjęcie z wesela
SKĄD TE BOCZNICE?
Linie kolejowe łączące dzisiaj Zieloną Górę ze światem powstawały w dwóch etapach. Pierwsze torowiska uruchomiono w 1871 r. W 1904 r. uruchomiono połączenie z Żarami przez Bieniów. Natomiast 110 lat temu, 1 października 1911 r., pociągi zaczęły jeździć po nieistniejącej dzisiaj linii do Szprotawy.
Przy okazji w mieście powstało kilkanaście bocznic prowadzących do działających w mieście dużych firm. Funkcjonowało również sześć obrotnic. Największe bocznice prowadziły do wytwórni koniaków Buchholza (powojenny Polmos przy ul. Jedności) i do Deutsche Wollwaren Manufaktur (powojenna Polska Wełna przy ul. Wrocławskiej).
Jak pociągi dojeżdżały do Polskiej Wełny? Jadąc od dworca głównego, przecinały ul. Dąbrówki (bocznica do działającej tu kiedyś rzeźni miejskiej), polami omijając miasto, linia przecinała ul. Krośnieńską i Łużycką (do tej pory istnieje wiadukt), by dotrzeć do stacji Górne Miasto (dzisiaj w tym miejscu stoi sklep Netto przy ul. Ogrodowej).
Dalej pociąg jechał w kierunku browaru, jednak musiał się zatrzymać się przy ul. Nowej i by wjechać do Polskiej Wełny musiał się cofać, przy okazji mijając bocznicę do Zefamu. Po przekroczeniu ul. Sienkiewicza ostatni odcinek torowiska biegł środkiem ul. Kraszewskiego.
Tomasz Czyżniewski
Codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz